Historie z życia

Historia 1

Trafiłam do Ośrodka po utracie dzieci, które przez splot różnych trudnych wydarzeń znalazły się w domu dziecka. Nie umiałam zareagować na te wydarzenia. Otrzymałam wsparcie od pani kurator rodzinnego, która od początku mnie wspierała, wymagała od mnie i nigdy nie zostawiła bez pomocy. Świadoma cierpienia moich dzieci, zaczęłam uczęszczać na spotkania indywidualne w "Pępku". Krok po kroku rozumiałam, co się naprawdę stało i jak moje trudne doświadczenia z dzieciństwa wpłynęły na moje życie, a do tego moje doświadczenia w budowaniu życia partnerskiego nie były satysfakcjonujące. Podczas spotkań doświadczyłam życzliwości i braku oceny, co pomogło mi wybaczyć sobie i zacząć walczyć o dzieci. Częste poczucie bezradności i niewystarczalności paraliżowało mnie, ale z pomocą pani kurator i terapeutki szybko zaczęłam nabierać pewności siebie. Trudnym momentem było stanie przed samą sobą i powiedzenie „Wybaczam Ci”. Wiedziałam, że to krok w kierunku zmian. Zaczęłam wymagać od ówczesnego partnera i od siebie. Przekonanie, że dzieci potrzebują silnej i stabilnej mamy, motywowało mnie do pracy nad sobą. Powrót do dawnych doświadczeń - braku wsparcia ze strony matki, jej wysokich wymagań i pozostawiania mnie bez wsparcia w trudnych sytuacjach - uświadomił mi, jak bardzo jestem przywiązana do przekonania, że nie jestem wystarczająco dobrą mamą. Moja terapeutka nie poddawała się i zaprosiła mnie do grupy dla rodziców. Tam poczułam się w pełni zaakceptowana, mimo że moje dzieci są w opiece zastępczej. Kobiety, które spotkałam, nie pozwoliły mi użalać się nad sobą, wspierały mnie, motywowały i dopingowały.

Dzieci wróciły do domu, a ja nadal dokonywałam zmian w swoim życiu. Byłam pewna, że nigdy więcej nie mogę ich stracić. Mój partner zaczął pić, co skłoniło mnie do podjęcia trudnej decyzji o rozstaniu i jasnym określeniu podziału obowiązków. Życie w pojedynkę nie jest łatwe, ale dobro moje i dzieci stawiam na pierwszym miejscu. Przeszłam trudną drogę, by stać się silną, stabilną i świadomą własnych potrzeb. Rodzina, proste rzeczy, które robimy razem, i śmiech moich dzieci pokazują, że udało mi się pokonać górę lodową problemów. Przede mną jeszcze dużo pracy, ale umiem prosić o pomoc, przyznawać się do błędów i szukać rozwiązań. Wsparcie, które otrzymuję z Centrum Pomocy Rodzinie, spotkania z terapeutką i grupa dla rodziców są dla mnie nieocenione. Uczę się być samodzielną i wystarczająco dobrą mamą. Otrzymanie nowego mieszkania jest dla mnie symbolem nowego życia. Oczekiwanie na klucze i planowanie, kto gdzie będzie mieszkał, sprawia nam radość. Czuję, że idę do przodu i już nie chcę schodzić z tej drogi.


Historia 2

Moje życie, choć dopiero się zaczynało, w oczach 6-latki już się kończyło. W jednym momencie zostałam bez rodziców. Nie rozumiałam, co zrobiłam złego, że nagle znalazłam się w nieprzyjaznym, obcym miejscu bez moich najbliższych. Nikt mi niczego nie tłumaczył, więc pomyślałam, że to przeze mnie i że mama mnie już nie kocha. Postanowiłam być grzeczną, współpracującą dziewczynką, z nadzieją, że mama po mnie wróci. Jednak ona nie wracała, a ja z każdym kolejnym rokiem rozumiałam, że nie chce wrócić, ponieważ nie stara się zmienić i nadal pije. Gdy miałam 12 lat, zaczęły się wizyty mojej mamy. Nie potrafiłam z nią zbudować relacji, nie umiałam mówić do niej "Mamo". Skupiłam się na nauce i starałam się, by nikt nie dowiedział się, że jestem z domu dziecka. W okresie dojrzewania coraz częściej czułam lęk przed odrzuceniem i zalewający mnie smutek.

Dzięki wychowawcom w domu dziecka, trafiłam do Ośrodka "Pępek". Początkowo byłam sceptycznie nastawiona, ale domowy klimat tego miejsca i Pani Beata, która swoim ciepłym głosem rozwiewała moje lęki, sprawiły, że zdecydowałam się na terapię indywidualną. Po dwóch latach trafiłam na grupę socjoterapeutyczną prowadzoną przez Panią Asię. Rozpoczęłam czas odkrywania siebie, ale przede wszystkim akceptacji tego, kim jestem i skąd jestem. Czekałam, że moje koleżanki z grupy zaczną się ze mnie śmiać i oceniać. Zamiast tego doświadczyłam życzliwości, zrozumienia i ciekawości mojego życia. Nikt nie okazywał mi współczucia, czego bałam się najbardziej. Wspólne dzielenie się przeżyciami otworzyło mi oczy. Paradoksalnie, miałam lepiej od nich, będąc z dala od kłótni, pijackich burd i ciągłego zagrożenia.

Co jakiś czas powracały moje lęki, nie byłam zadowolona z życia, ciągle za czymś biegłam. Bycie w grupie i jej stałe wsparcie pomagały mi akceptować to, czego nie mogłam zmienić. Pani Asia podejmowała liczne próby zmniejszania dystansu pomiędzy mną a moją mamą, tłumacząc mechanizm uzależnienia i cały proces wychodzenia z nałogu. Pomału zaczynałam rozumieć siebie i skąd biorą się we mnie te blokady emocjonalne. Nie naciskała, ale pokazywała alternatywną drogę, bym nie zagłębiła się w swojej frustracji i żalu. Miałam świadomość, że w grupie mogę wyrażać swoje oczekiwania, potrzeby i uczucia, że znalazłam swoją bezpieczną bazę.

Nieoczekiwanie, w wieku 17 lat wróciłam do domu, choć tym razem ja tego nie chciałam. Nikt mnie jednak nie spytał. Po moim powrocie uczyłam się żyć z mamą. Jej incydenty zapicia powodowały, że oddalałam się, gdy właśnie wykonałam dużą pracę nad sobą, by być z nią blisko. Grupa wraz z Panią Asią nadal mnie wspierała. Krótko po tym, jak skończyłam 18 lat, moja mama tak mocno zapiła, że wylądowała w szpitalu. Wiedziałam, że nie mogę już mieszkać z mamą. Po wielkiej awanturze opuściłam dom i rozpoczęłam dorosłe życie w III klasie liceum. Podjęłam najważniejszą decyzję w moim życiu, że bezpieczeństwo jest w moich rękach i że zawsze mogę poprosić o pomoc.

Dzięki wsparciu wielu dobrych ludzi nawiązałam kontakt z rodziną, która mieszka poza Warszawą. Okazali mi duże wsparcie, przyjęli do domu i zaprosili do bycia jej członkiem. Wiedząc, że mam wsparcie w rodzinie, mogłam skupić się na znalezieniu stancji w Warszawie. Znalazłam miejsce, gdzie mogłam zamieszkać, by dokończyć szkołę i spokojnie zdać maturę. Zamieszkałam u cudownego starszego małżeństwa, którzy, znając moją historię, przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Stali się moimi zastępczymi dziadkami.

Cały czas pamiętałam, że życie jest w moich rękach, że to czas, by iść do przodu, a doświadczenia mają nam służyć, a nie ciążyć. Do dziś przypominam sobie zdania wsparcia, które dostawałam na grupie socjoterapeutycznej, i wierzę, że słowa płynące z serca mają moc. Dziś jestem dorosłą osobą, która nadal uczy się ufać, cieszyć się małymi rzeczami i patrzeć w przyszłość optymistycznie. Picie mojej mamy nie czyni mnie gorszą od innych. Mam doświadczenie, z którego dziś czerpię. Łatwiej mi zrozumieć innych i dłużej się zastanowię, zanim kogoś skrytykuję. Moja decyzja o zerwaniu kontaktów z mamą nie jest ostateczna, ale dziś wiem, że jest najlepszą, jaką mogłam podjąć, myśląc o swoim życiu.