Historie z życia
Historie zostały opracowane w ramach otrzymanych środków z Urzędu Miasta st. Warszawy we współpracy z Biurem Pomocy i Projektów Społecznych w ramach projektu "Wzmocnienie oferty placówek wsparcia dziennego skierowanej do dzieci i młodzieży z rodzin przeżywających trudności opiekuńczo - wychowawcze.
Historia 1
Trafiłam do Pępka, gdy moja córka, mając 16 lat, znalazła się w poważnym kryzysie psychicznym. Wszechogarniający smutek, poczucie niekompetencji i negatywne myśli o sobie nie pozwalały jej normalnie funkcjonować. W domu zamykała się na innych, spędzała czas wyłącznie w swoim pokoju i odmawiała uczestnictwa w spotkaniach rodzinnych. Liczne próby, które podejmowałam, by Kasia się otworzyła i była bardziej komunikatywna, spełzły na niczym. Chciałam wspierać moje dziecko, ale czasami miałam ogromne trudności. Brakowało mi cierpliwości i zwyczajnie bałam się o nią. W szkole podstawowej nie mieliśmy problemów edukacyjnych, a nagle stanęliśmy w obliczu perspektywy kilku zagrożeń. Chciałam mojej córce pomóc, ulżyć jej, ale miałam poczucie, że jestem jak dziecko we mgle.
Zaczęłam rozmawiać o moich niepokojach z jedną z terapeutek w Pępku. Krok po kroku uczyłam się rozumieć swoje dziecko i odczytywać jej stany emocjonalne. Moje pytania o to, jak pomóc dziecku, gdy widzę, że cierpi, nie dawały mi spokoju. Raz było lepiej, a potem znowu jakby się cofaliśmy. Zadbaliśmy, by Kasia korzystała z pomocy psychiatry i była leczona farmakologicznie. Kasia również zaczęła korzystać z pomocy psychologicznej.
Niestety, nadszedł dzień, którego nikt z nas się nie spodziewał. Kasia podjęła próbę samobójczą. Na szczęście nieudaną. Ta sytuacja jeszcze bardziej zmotywowała mnie do pracy nad sobą oraz do włączenia w proces zmiany całej rodziny. Krok po kroku uczyliśmy się na nowo funkcjonować, rozpoznawać emocje w każdym z nas i reagować na kryzysy. Na swojej terapii indywidualnej i w grupie rozwojowej dla rodziców odpowiedziałam sobie na wiele nurtujących mnie pytań. Zaczęłam rozumieć siebie, swoje reakcje, moje błędne przekonania o sobie jako mamie i jako człowieku. Przede wszystkim doświadczyłam, że nie jestem sama w swoich trudnościach. Jestem bardzo wdzięczna, że udało nam się zbudować przyjazną grupę dla rodziców, oraz że czułam się zrozumiana przez terapeutkę.
Teraz jestem już silniejsza i nie przerażają mnie sytuacje, w których moja córka mówi, że to nie jest najlepszy dzień. Daję jej możliwość odetchnięcia w domu. Rozmawiamy o tym, jak przezwyciężyć trudności, dbamy o to, by nie powtarzać starych schematów zachowania. Dziś Kasia ma 19 lat i świetnie sobie radzi. Nadal chodzi do Pępka i wzmacnia swoje umiejętności psychospołeczne. Patrzy w przyszłość z nadzieją, a przede wszystkim umie się wyciszyć, stawiać granice i wyrażać swoje oczekiwania. Szkoła nadal jest wyzwaniem, ale razem możemy przez to przejść. Nie jesteśmy w tym sami.
Historia 2
Moja przygoda z Ośrodkiem Pępek zaczęła się, gdy zauważyłam, że mój kontakt z dziećmi się pogarsza. Brakowało mi cierpliwości, nie potrafiłam skutecznie egzekwować od nich wykonywania obowiązków. Zdałam sobie sprawę, że dzieci powtarzały moje słowa, a zamiast wykonywać to, co konieczne w domu, znajdowały wymówki. Zastanawiałam się, czy może za dużo od nich wymagam. Nie miałam wystarczającej wiedzy, jak postępować z nastolatkami i nie rozumiałam przyczyn wszystkich konfliktów. Czułam, że tylko się czepiam i staję się coraz bardziej zniecierpliwiona.
Po konsultacji w Pępku ustaliliśmy, że cała rodzina skorzysta z mediacji rodzinnych, córki z pomocy grupowej oraz zajęć biofeedback. Ja sama zaczęłam uczestniczyć w grupie dla rodziców. Zarówno mediacje rodzinne, jak i grupa wsparcia pozwoliły mi złapać oddech i zmienić swoje przekonania o sobie. W czasie mediacji mogłam spokojnie wysłuchać moich dzieci i wspólnie szukaliśmy dobrych rozwiązań. Wiedziałam, że brakuje mi wiedzy na temat funkcjonowania nastolatków. Aby poszerzyć swoją wiedzę i zmniejszyć napięcie oraz niepokój, podczas zajęć grupowych otwarcie zadawałam pytania i słuchałam, jak inni rodzice radzą sobie z podobnymi problemami. Wiedza, którą przekazała nam terapeutka, pomogła mi zrozumieć mechanizmy rządzące naszymi zachowaniami, a także lepiej rozumieć siebie w trudnych, konfliktowych sytuacjach.
Najważniejsze jednak było to, że terapeutka i uczestnicy grupy w atmosferze życzliwości konfrontowali mnie z moimi słabościami. Grupa stała się dla mnie lustrem, które nie tylko pokazywało, co warto zmienić, ale także uwidaczniało moje zasoby i potencjał. Poczułam, że mogę popełniać błędy, że nie muszę być idealną mamą, ale wystarczająco dobrą. Nadal nie jest łatwo z trzema nastolatkami, ale lepiej potrafię zadbać o siebie i unikać prowokacyjnych rozmów. Jasno określam swoje oczekiwania, pracuję nad życzliwym, ale stanowczym tonem. Zrozumiałam, że nie muszę robić wszystkiego sama, że mogę poprosić o pomoc, skonsultować swoje wątpliwości, ale również podejmować decyzje samodzielnie. Mam teraz więcej pewności siebie w roli mamy. W domu nie wszystko musi być zrobione idealnie. Pracuję nad sobą i nie biorę już wszystkiego do siebie. Choć jeszcze czasami ogarnia mnie poczucie winy, wiem, jak sobie z tym radzić. Świadomość, że nie jestem sama w swoich trudnościach, że każdy może czuć bezradność, daje mi więcej spokoju, a przede wszystkim łagodności wobec samej siebie.
Historia 3
Mieszkam z synem sama. Rozstaliśmy się z moim byłym mężem z powodu jego uzależnienia od alkoholu. Po rozwodzie udaje nam się porozumiewać we wszystkich sprawach związanych z synem.
Z pomocy Ośrodka Pępek zaczęliśmy korzystać, gdy syn, będąc w 6 klasie, zaczął stwarzać trudności wychowawcze. Ponieważ to ja spędzałam z nim większość czasu, kontrolowałam, co dzieje się w szkole, sprawdzałam systematycznie Librusa, byłam na pierwszej linii frontu. Syn zaczął stawiać warunki, nie zgadzał się na normy ustalone w domu i często krzykiem lub obrażaniem się próbował na mnie wymusić to, czego chciał. Coraz częściej otrzymywałam ze szkoły informacje, że na lekcjach jest arogancki lub przeszkadza. Zaniepokoiło mnie jego zachowanie. Miałam świadomość, że rozwód bardzo źle na niego wpłynął. Nie zaakceptował sytuacji i za wszelką cenę chciał nas ponownie połączyć, co było niemożliwe.
Poprosiłam go, by spotkał się z panią terapeutką i porozmawiał z kimś, kto nie jest związany z naszą rodziną. Zależało mi, aby miał osobę, której mógłby się zwierzyć. Syn zgodził się od razu. Ja również postanowiłam skorzystać z pomocy w Pępku, zaczynając od konsultacji. Pani terapeutka zaproponowała mi regularne spotkania, podczas których mogłam przyglądać się naszej sytuacji i sobie. Zdałam sobie sprawę, że bez wsparcia ojca mojego syna możemy przegapić rodzący się kryzys psychologiczny u naszego dziecka.
Otrzymałam również możliwość spotkania się z byłym mężem w ośrodku. Było to bardzo owocne spotkanie, podczas którego ojciec naszego dziecka zrozumiał, jak ważna jest jego rola. Zobaczył, że istnieje wiele możliwości wspierania syna i stosowania mądrej kontroli. Jestem wdzięczna, że doszło do tego spotkania, ponieważ poczułam, że nie muszę sama troszczyć się o nasze dziecko. Aby lepiej wspierać syna, kontynuowałam spotkania indywidualne i poprosiłam o udział w grupie dla rodziców.
Po rocznym udziale w grupie i pracy indywidualnej widzę, że przestałam generować lęk u mojego dziecka, a gorsze oceny nie stanowią już dla mnie końca świata. Dostrzegam w synu ogromny potencjał, doceniam to i szukam najlepszych sposobów, aby mógł się rozwijać i budować dobrą relację ze mną. Przede wszystkim zrozumiałam, że nie jest łatwo być 13-latkiem, który ma swoje potrzeby, przeżywa młodzieńcze dylematy i chce być bardziej samodzielny, na co nie do końca pozwalałam. Nadal mamy rodzinne tarcia, ale staramy się rozwiązywać konflikty poprzez dialog.
Na grupie dla rodziców uczę się, że nie muszę znać wszystkich odpowiedzi, że rodzic także może się uczyć i zdobywać nowe umiejętności wychowawcze. Uświadomiłam sobie również, że muszę być dla siebie bardziej łagodna i wyrozumiała oraz że nie muszę bać się niezadowolenia mojego syna. Każdy ma prawo do gorszego dnia.
Historia 4
Trafiłam do Ośrodka po utracie dzieci, które przez splot różnych trudnych wydarzeń znalazły się w domu dziecka. Nie umiałam zareagować na te wydarzenia. Otrzymałam wsparcie od pani kurator rodzinnego, która od początku mnie wspierała, wymagała od mnie i nigdy nie zostawiła bez pomocy. Świadoma cierpienia moich dzieci, zaczęłam uczęszczać na spotkania indywidualne w "Pępku". Krok po kroku rozumiałam, co się naprawdę stało i jak moje trudne doświadczenia z dzieciństwa wpłynęły na moje życie, a do tego moje doświadczenia w budowaniu życia partnerskiego nie były satysfakcjonujące. Podczas spotkań doświadczyłam życzliwości i braku oceny, co pomogło mi wybaczyć sobie i zacząć walczyć o dzieci. Częste poczucie bezradności i niewystarczalności paraliżowało mnie, ale z pomocą pani kurator i terapeutki szybko zaczęłam nabierać pewności siebie. Trudnym momentem było stanie przed samą sobą i powiedzenie „Wybaczam Ci”. Wiedziałam, że to krok w kierunku zmian. Zaczęłam wymagać od ówczesnego partnera i od siebie. Przekonanie, że dzieci potrzebują silnej i stabilnej mamy, motywowało mnie do pracy nad sobą. Powrót do dawnych doświadczeń - braku wsparcia ze strony matki, jej wysokich wymagań i pozostawiania mnie bez wsparcia w trudnych sytuacjach - uświadomił mi, jak bardzo jestem przywiązana do przekonania, że nie jestem wystarczająco dobrą mamą. Moja terapeutka nie poddawała się i zaprosiła mnie do grupy dla rodziców. Tam poczułam się w pełni zaakceptowana, mimo że moje dzieci są w opiece zastępczej. Kobiety, które spotkałam, nie pozwoliły mi użalać się nad sobą, wspierały mnie, motywowały i dopingowały.
Dzieci wróciły do domu, a ja nadal dokonywałam zmian w swoim życiu. Byłam pewna, że nigdy więcej nie mogę ich stracić. Mój partner zaczął pić, co skłoniło mnie do podjęcia trudnej decyzji o rozstaniu i jasnym określeniu podziału obowiązków. Życie w pojedynkę nie jest łatwe, ale dobro moje i dzieci stawiam na pierwszym miejscu. Przeszłam trudną drogę, by stać się silną, stabilną i świadomą własnych potrzeb. Rodzina, proste rzeczy, które robimy razem, i śmiech moich dzieci pokazują, że udało mi się pokonać górę lodową problemów. Przede mną jeszcze dużo pracy, ale umiem prosić o pomoc, przyznawać się do błędów i szukać rozwiązań. Wsparcie, które otrzymuję z Centrum Pomocy Rodzinie, spotkania z terapeutką i grupa dla rodziców są dla mnie nieocenione. Uczę się być samodzielną i wystarczająco dobrą mamą. Otrzymanie nowego mieszkania jest dla mnie symbolem nowego życia. Oczekiwanie na klucze i planowanie, kto gdzie będzie mieszkał, sprawia nam radość. Czuję, że idę do przodu i już nie chcę schodzić z tej drogi.
Historia 5
Moje życie, choć dopiero się zaczynało, w oczach 6-latki już się kończyło. W jednym momencie zostałam bez rodziców. Nie rozumiałam, co zrobiłam złego, że nagle znalazłam się w nieprzyjaznym, obcym miejscu bez moich najbliższych. Nikt mi niczego nie tłumaczył, więc pomyślałam, że to przeze mnie i że mama mnie już nie kocha. Postanowiłam być grzeczną, współpracującą dziewczynką, z nadzieją, że mama po mnie wróci. Jednak ona nie wracała, a ja z każdym kolejnym rokiem rozumiałam, że nie chce wrócić, ponieważ nie stara się zmienić i nadal pije. Gdy miałam 12 lat, zaczęły się wizyty mojej mamy. Nie potrafiłam z nią zbudować relacji, nie umiałam mówić do niej "Mamo". Skupiłam się na nauce i starałam się, by nikt nie dowiedział się, że jestem z domu dziecka. W okresie dojrzewania coraz częściej czułam lęk przed odrzuceniem i zalewający mnie smutek.
Dzięki wychowawcom w domu dziecka, trafiłam do Ośrodka "Pępek". Początkowo byłam sceptycznie nastawiona, ale domowy klimat tego miejsca i Pani Beata, która swoim ciepłym głosem rozwiewała moje lęki, sprawiły, że zdecydowałam się na terapię indywidualną. Po dwóch latach trafiłam na grupę socjoterapeutyczną prowadzoną przez Panią Asię. Rozpoczęłam czas odkrywania siebie, ale przede wszystkim akceptacji tego, kim jestem i skąd jestem. Czekałam, że moje koleżanki z grupy zaczną się ze mnie śmiać i oceniać. Zamiast tego doświadczyłam życzliwości, zrozumienia i ciekawości mojego życia. Nikt nie okazywał mi współczucia, czego bałam się najbardziej. Wspólne dzielenie się przeżyciami otworzyło mi oczy. Paradoksalnie, miałam lepiej od nich, będąc z dala od kłótni, pijackich burd i ciągłego zagrożenia.
Co jakiś czas powracały moje lęki, nie byłam zadowolona z życia, ciągle za czymś biegłam. Bycie w grupie i jej stałe wsparcie pomagały mi akceptować to, czego nie mogłam zmienić. Pani Asia podejmowała liczne próby zmniejszania dystansu pomiędzy mną a moją mamą, tłumacząc mechanizm uzależnienia i cały proces wychodzenia z nałogu. Pomału zaczynałam rozumieć siebie i skąd biorą się we mnie te blokady emocjonalne. Nie naciskała, ale pokazywała alternatywną drogę, bym nie zagłębiła się w swojej frustracji i żalu. Miałam świadomość, że w grupie mogę wyrażać swoje oczekiwania, potrzeby i uczucia, że znalazłam swoją bezpieczną bazę.
Nieoczekiwanie, w wieku 17 lat wróciłam do domu, choć tym razem ja tego nie chciałam. Nikt mnie jednak nie spytał. Po moim powrocie uczyłam się żyć z mamą. Jej incydenty zapicia powodowały, że oddalałam się, gdy właśnie wykonałam dużą pracę nad sobą, by być z nią blisko. Grupa wraz z Panią Asią nadal mnie wspierała. Krótko po tym, jak skończyłam 18 lat, moja mama tak mocno zapiła, że wylądowała w szpitalu. Wiedziałam, że nie mogę już mieszkać z mamą. Po wielkiej awanturze opuściłam dom i rozpoczęłam dorosłe życie w III klasie liceum. Podjęłam najważniejszą decyzję w moim życiu, że bezpieczeństwo jest w moich rękach i że zawsze mogę poprosić o pomoc.
Dzięki wsparciu wielu dobrych ludzi nawiązałam kontakt z rodziną, która mieszka poza Warszawą. Okazali mi duże wsparcie, przyjęli do domu i zaprosili do bycia jej członkiem. Wiedząc, że mam wsparcie w rodzinie, mogłam skupić się na znalezieniu stancji w Warszawie. Znalazłam miejsce, gdzie mogłam zamieszkać, by dokończyć szkołę i spokojnie zdać maturę. Zamieszkałam u cudownego starszego małżeństwa, którzy, znając moją historię, przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Stali się moimi zastępczymi dziadkami.
Cały czas pamiętałam, że życie jest w moich rękach, że to czas, by iść do przodu, a doświadczenia mają nam służyć, a nie ciążyć. Do dziś przypominam sobie zdania wsparcia, które dostawałam na grupie socjoterapeutycznej, i wierzę, że słowa płynące z serca mają moc. Dziś jestem dorosłą osobą, która nadal uczy się ufać, cieszyć się małymi rzeczami i patrzeć w przyszłość optymistycznie. Picie mojej mamy nie czyni mnie gorszą od innych. Mam doświadczenie, z którego dziś czerpię. Łatwiej mi zrozumieć innych i dłużej się zastanowię, zanim kogoś skrytykuję. Moja decyzja o zerwaniu kontaktów z mamą nie jest ostateczna, ale dziś wiem, że jest najlepszą, jaką mogłam podjąć, myśląc o swoim życiu.